Październikowe łowy na dziki

św. Hubert końcem października darzył nam obficie. W trzy wyjścia w łowisko pozyskaliśmy 4 dziki indywidualnie za każdym razem trenując inną ekipę z Siwcowego Grodu.

Wyjście nr 1 …. 25.10.17… wyjście ze Zmija z Siwcowego Grodu – cel rozpoznanie czy są dziki, a przy okazji połączone z polowaniem na bażanty. Efekt … 1 kogut na rozkładzie, oraz wyciągnięty przelatek z jeżyn podprowadzony pod lufy na 12 m, Zmija zdążyła jeszcze przy bliskim kontakcie polatać w powietrzu nad dzikiem, co wcale nie ostudziło jej zapału do łowów.

Wyjście nr 2 …26.10.17 …. dochodzą mnie słuchy, że podobno rozgoniłem wszystkie dziki z łowiska;). Decyzja szybka-zabieram Dejmosa z Siwcowego Grodu idziemy w knieje….Przemierzając łowisko, odpuszczam kolejnym kogutom podrywającym się, idąc z wiarą że dwie breneki to znacznie lepszy pomysł na dzisiejszy dzień. Po ok 1,5 h marszu Dejmos odnajduje w nieużytkach watahę dzików i skuteczną pracą ruszą nią wprost pod moje lufy z ok. 12 dzików udaje mi się pozyskać 2 warchlaki. Wykonał kawał dobrej roboty, tylko twarda i zdecydowana praca sprawiła, że wataha zdecydowała się opuścić bezpieczne odstępy miksu jeżyn, malin i cokolwiek tam jeszcze rosło, a stanowiło swoisty bunkier…

Wyjście nr 3 … 31.10.17…czas młodzież rzucić na głęboką wodę, czyli Breneka z Siwcowego Grodu w swoim dziczym debiucie w naturalnych warunkach. Do pomocy Zmija z Siwcowego Grodu bo jak uczyć się to od najlepszych. Początki ciężkie, sprawdzamy 4 miejsca … nic, powoli wracamy bez nadzieji gdy Zmija zatrzymuje się przed rozciągającymi się przy rzece jeżynami, i łapie odwiatr – odruchowo przeładowuje na śrut z myślą że jest to stałe miejsce gdzie bytują bażanty. Jednak gdy Zmija wbija się w busz i słychać głęboki szczek wiem, że na to czekaliśmy. W momencie przyłącza się Breneka i po jakiś paru minutach to właśnie młoda wyrywa z watahy pierwszego dzika i wypycha go 15 m ode mnie, jednak dzik uchodzi bez strzału. Breneka ponownie wraca,a w zaroślach słychać że dziki wcale nie chcą tanio skóry sprzedać i kilkukrotnie uderzają w jamniki. Ostatecznie dziki poddają się i salwują ucieczką oczywiście w najmniej dogodnym miejscu dla mnie, jeden z warchlaków jak się później okazuje przyjmuje kulę na miękkie i odłącza od reszty. Breneka i Zmija podążają od razu za nim przytrzymując go po 80 m gdzie możemy zakończyć prace…

Nie ma piękniejszej formy polowania jak łowy z psem, a jeszcze jeśli to jest jamnik to musi być dobrze 😉 Darz Bór !